Był koniec stycznia i wielka chęć zobaczenia czegoś nowego. Z racji niezbyt korzystnej pogody w Polsce zależało nam, aby udać się tam, gdzie będzie relatywnie ciepło. Piszę relatywnie, ponieważ braliśmy pod uwagę tylko Europę. Nie szukaliśmy afrykańskich upałów. Zdecydowanie bardziej wolę zwiedzać i włóczyć się po nowej okolicy, niż plażować i kąpać się w morzu. Myśleliśmy, czytaliśmy i w końcu wybraliśmy….
Zdecydowaliśmy, że pojedziemy na Maltę. Opisy znalezione w internecie brzmiały bardzo zachęcająco. Najdalej wysunięte na południe państwo Europy, z łagodną zimą. Temperatury w styczniu i lutym wahają się w granicach 13-20°C. Co więcej, Malta może się poszczycić niewielką liczbą dni deszczowych lub pochmurnych w ciągu całego roku. Chociaż trzeba tutaj zaznaczyć, że większość tych nielicznych dni z deszczem i chmurami przypada właśnie na okres miesięcy zimowych (grudzień, styczeń i luty). Kolejnym ważnym czynnikiem, który nas zachęcił, to krótki czas lotu (3 godziny) z Polski na Maltę. Uznaliśmy, że to pozwoli nam przeżyć w miarę komfortowo lot z naszą niespełna 1,5 roczną córką. I tak na początku lutego wylądowaliśmy na Malcie.
Organizacja wyjazdu i pobytu
We wpisie pomijam kwestie organizacji wyjazdu. Istnieje świetny blog www.maltaigozo.pl, z którego sama korzystałam przed i w trakcie wyjazdu wielokrotnie. Znaleźć tam można kompletnie wszystko, np. możliwe formy transportu, zakwaterowania, aktualne eventy i atrakcje turystyczne, warunki pogodowe w poszczególnych miesiącach, i wiele, wiele innych rzeczy związanych z Maltą. Zresztą, jeżeli kiedykolwiek zdarzyło się Wam myśleć i szukać informacji na temat wakacyjnego wyjazdu na Maltę to zapewne już znacie ten adres. 🙂 Jeszcze innym bogatym źródłem wiedzy o tej wyspie jest Meg, która większą część roku mieszka na Malcie. A Meg można znaleźć na YouTube pod nazwą Meg – życie na Malcie.
Przestrzegam, że wpis jest niekompleksowy, ponieważ nie zawiera przeglądu wszystkich najważniejszych miejsc i atrakcji, które warto poznać na Malcie. Z bardzo prostej przyczyny, bo ich wszystkich nie zdołaliśmy zobaczyć. A zatem zapraszam na subiektywny wpis z 10-dniowego pobytu na Malcie w lutym.
Oczekiwania pogodowe kontra rzeczywistość
Na miejscu zastaliśmy to, czego się spodziewaliśmy. Swój i rodziny bagaż zaopatrzyłam w ubrania z długim rękawem i lekkie kurtki. I to był odpowiedni wybór. Taki zestaw okazał się adekwatny do tego, co zastaliśmy na miejscu. Temperatura oscylowała na poziomie 13-16ºC, czyli internet nas nie okłamał 🙂 Jednak na ostateczne odczucia co do pogody wpływ miała nie tyle temperatura, co wiatr i deszcz. Podczas naszego pobytu, pierwsze pięć dni sprzyjało zwiedzaniu, ponieważ nie było silnego wiatru, a na niebie często gościło słońce. Co zachęcało do ściągania kurtek. I to właśnie w tym okresie najintensywniej zwiedzaliśmy Maltę. Aż do tego stopnia, że po kilku dniach dopadło nas zmęczenie. I chyba opatrzność nad nami czuwała, bo w drugiej połowie pobytu pogoda się pogorszyła. Temperatura była podobna do dni wcześniejszych, ale wiatr i przelotne deszcze utrudniały zwiedzanie. Pamiętam jeden taki dzień, kiedy miałam poważne problemy, żeby przejść przez ulicę. Prowadząc wózek z córką, nie miałam dostatecznie dużo siły, by przeciwstawić się silnym podmuchom wiatru. Mimo to, wyjazd na Maltę w lutym uważam za dobry pomysł.
Malta, taka mała czy taka duża….
Malta jest małą wyspą, o szerokości i długości, odpowiednio ok. 10 i 30 km. Łącznie z 5 mniejszymi wyspami znajdującymi się w jej pobliżu stanowi państwo o takiej samej nazwie. Początkowo myślałam, że wyspa o tak niewielkiej powierzchni będzie miała niewiele do zaoferowania podczas kilkudniowego pobytu. O jak bardzo się myliłam. Można ją zwiedzać bez końca. Interesujące są zarówno całe miasta jak, np. Mdina czy Valletta, ale też poszczególne uliczki i zabytki tych wspomnianych i innych miast Malty. Ponadto, plaże i co najważniejsze dla mnie, to ogrody ze śródziemnomorską roślinnością. Oczywiście nie mogłam sobie odmówić, aby do nich nie zajrzeć.
Jakie miejsca odwiedziliśmy na Malcie?
Valletta
Stolica Malty oferuje bardzo wiele. Na jej terenie znajduje się, aż ponad 300 zabytków. Nie dziwi, więc fakt, że jest na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, a do tego akurat w roku 2018 została ustanowiona Europejską Stolicą Kultury. Valletta powitała nas ciągiem murów obronnych i fortyfikacji. W ich obrębie położone są mocno popularne, publiczne Górne i Dolne ogrody Barrakka (Lower and Upper Barrakka Gardens). Zwiedzanie ogrodów to dla mnie czysta przyjemność, więc pierwsze kroki w Valletcie skierowaliśmy właśnie tam.

Tuż poniżej Górnych Ogrodów Barrakka znajduje się Bateria Powitalna (Saluting Battery), z której codziennie oddawane są saluty armatnie.

Obydwa ogrody położone są na szczycie bastionów, więc stanowią bardzo dobre punkty widokowe, z których można podziwiać całą zatokę Wielki Port (Grand Harbour) oraz przylegające do niej miasta.

Jeszcze innym dobrym, bo również zlokalizowanym na szczycie bastionu, punktem widokowym w Valletcie są ogrody Hastings (Hastings Gardens).

Te trzy „roślinne” punkty to tylko preludium do tego, co skrywa w sobie Valletta. Miasto o powierzchni niespełna 1 km² obfituje w oberże (siedziby kawalerów maltańskich), katedry, kościoły, muzea oraz place i skwery. A wisienką na torcie jest ciekawa architektura, która w Valletcie otacza nas zewsząd.



Mdina
Mdina to średniowieczne miasto usytuowane na wzgórzu. Niegdyś była stolicą Malty, obecnie nazywana jest Miastem Ciszy (Silent City). Co tutaj warto zobaczyć? Hmm…najprościej jest chyba powiedzieć, że trzeba zobaczyć wszystko i nic. Dlaczego tak? Ano dlatego, że w zasadzie nie musimy tutaj biegać z mapą i szukać konkretnych zabytków (tzn. możemy, jak chcemy, ale zapewniam, nie ma takiej potrzeby ;)). Każdy kawałek tego miasta, każda uliczka, budynek składają się na wyjatkowość tego miejsca. Przy niezwykle wąskich i krętych uliczkach znajdują się gęsto usytuowane budynki z przepięknymi fasadami. A całość dopełnia fakt, że miasto wyłączone jest z ruchu kołowego. Po ulicach oprócz pieszych mogą się poruszać jedynie bryczki konne, służby mundurowe oraz samochody mieszkańców Mdiny. To powoduje, że w mieście jest naprawdę cicho. Słychać jedynie przytłumione głosy zwiedzających miasto turystów oraz tupot koni.





Na obrzeżach Mdiny znajdują się ogrody Howarda (Howards Gerdens), które są jednym z największych ogrodów na Malcie i stanowią granicę, a może łącznik pomiędzy miastami Mdina i Rabat. Ogród jest oczywiście bardzo zadbany, zresztą to się tyczy podobno wszystkich maltańskich ogrodów, a już na pewno tych, które tam widziałam.


Niezwykle charakterystycznym elementem Malty, zwłaszcza jej starych dzielnic, są kolorowe drzwi, ramy okienne, okiennice i balkony. Wyjątkowo dużo takich akcentów znajdziemy przechadzając się właśnie ulicami Valletty i Mdiny, ale spotkaliśmy je również w takich miejscowościach, jak Sliema czy Rabat. Przypuszczam, że w mniejszym bądź większym stopniu można się na nie natknąć w każdej maltańskiej miejscowości.
Gdyby zebrać wszystkie te kolory goszczące na maltańskich drzwiach i balkonach to powstałaby z tego całkiem pokaźna paleta barw. Wśród nich są kolory podstawowe, takie jak czerwony, niebieski, zielony czy czarny, ale wiele z nich to zdecydowanie bardziej wyszukane barwy.




Równie mocno, jak kolory, w maltańskich drzwiach zachwycają również ich okucia – klamki, otwory na listy i kołatki o finezyjnych kształtach.


Z kolei ściany budynków często zdobią małe porcelanowe sakralne figurki.

I ostatni element starych maltańskich ulic, który wyjątkowo przypadł mi do gustu, to oczywiście nic innego jak rośliny. Mimo iż ulice są wąskie, a niekiedy nawet bardzo wąskie i wydawałoby się, że ostatnią rzeczą, którą można tam jeszcze upchnąć, jest zieleń…to właśnie ona tam jest.





Naxxar
Do odwiedzenia miejscowości Naxxar zachęcił nas usytuowany tam pałac Parisio (Pallazzo Parisio) z barokowym ogrodem w stylu włoskim. Nie ukrywam, że dla mnie ów ogród stanowił szczególny punkt zainteresowania. Zwłaszcza że należy on do stowarzyszenia „Grandi Giardini Italiani”, którego nadrzędnym celem jest promowanie ogromnego dziedzictwa artystycznego i botanicznego ogrodów włoskich usytuowanych w różnych regionach Włoch. Ogród przy pałacu Parisio jest jak na razie jedynym zagranicznym ogrodem, który został zaproszony do tego stowarzyszenia. Pałac od strony ulicy wygląda całkiem niepozornie. Jego wnętrza są dostępne dla zwiedzających, chociaż my akurat ich nie oglądaliśmy. A co z ogrodem? Rewelacja. Chociaż ogród odwiedziliśmy zimą, to i tak było na czym zawiesić oko. Ogród jest utrzymany w nienagannym stanie. Obfituje w piękne geometryczne rabaty ze starannie przystrzyżonymi roślinami. Wrażenie robią nie tylko rośliny, ale również potężne, zdobione przejścia pomiędzy poszczególnymi częściami ogrodu.


Ogród jest przepełniony bujnie rosnącą roślinnością śródziemnomorską.

Oprócz wielu roślin ozdobnych natknęliśmy się również na wiele drzew cytrusowych z akurat dojrzewającymi cytrynami i pomarańczami. A pod cytrusami rosły warzywa. Być może są wykorzystywane w restauracji, która znajduje się w pałacu….

A gdyby ktoś czuł jeszcze niedosyt, to w ogrodzie znajduje się oranżeria, która została zbudowana w XVIII w. z myślą o uprawie cytrusów. Obecnie pełni funkcję ogrodu zimowego. W jego wnętrzu panuje specyficzny mikroklimat z niezwykle wilgotnym powietrzem. To pewnie dlatego rośliny, które tam rosną, są w tak dobrej kondycji. Te wszystkie paprocie, lilie, palmy, storczyki i wiele innych roślin mnie zachwyciło.


A dwa ogromne liście monstery po prawej stronie figury to już zupełne cudo.

I ten dorodny eszynantus!

Gozo
W trakcie kilkudniowego pobytu na Malcie zdołaliśmy również wybrać się na Gozo, czyli drugą co do wielkości wyspę archipelagu Wysp Maltańskich. Dotarliśmy tam promem.

Port Mgarr, w którym cumuje statek, przywitał nas piękną, słoneczną pogodą. Na Gozo popłynęliśmy dosyć spontanicznie, a więc i bez planu na jej zwiedzanie. A że pogoda sprzyjała nieśpiesznej kontemplacji okolic portu, to na wyspie dotarliśmy jedynie do kościoła Matki Bożej z Lourdes. Kościół jest dosyć ciekawie usytuowany, bo stoi na wzgórzu i góruje nad portem.




No i tak wyglądał nasz kilkudniowy, lutowy pobyt na Malcie. To co zobaczyliśmy jednoznacznie przekonało nas, że Malta to mała wyspa o wielkim-pięknym wnętrzu. Z pewnością chcielibyśmy na nią wrócić. Odświeżyć wspomnienia z minionej wyprawy, ale też poznać to, czego jeszcze nie widzieliśmy. Tym razem może wiosną lub latem….więc obiecuję sobie i Wam, że cdn…..
Piękne zdjęcia. Fantastyczny blog, znalazłam w nim bardzo wiele pomocnych informacji. Też wybieram się w lutym na Maltę z dzieckiem :).
Życzę kolejnych wspaniałych podroży. Pozdrawiam
Dziękuję bardzo za tak miłe słowa i również życzę udanej podróży!
Tydzień temu wróciłem z Malty. Valletta – Hastings Garden, w środku zimy piękna kwitnąca strelicja królewska. Byłem w szoku. Jednak zima to nie tylko narty!